...
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
...

Zbigniew Herbert - Przeslanie Pana cogito
.............................................................................

Poprzyj inicjatywę

.......................................................................

Szukaj na tym blogu

_________________________________________________

czwartek, 27 maja 2010

Wieze kontroli lotow ...

Tak wyglada normalna wieza kontroli lotow:












A tak stara i nieuzywana:










A tak na wojskowym lotnisku Federacji Rosyjskiej w roku 2010:

wtorek, 25 maja 2010

"Komu bije dzwon?..." cytat

z bloga: wieslaw-fronda

"Kolega z pracy mieszka przy Rondzie Wiatraczna w Warszawie. Noc z soboty na niedzielę, tydzień po Smoleńskiej Katastrofie. Budzi się w nocy i widząc jakieś pulsujące światła, wychodzi na balkon. Ku swojemu zdziwieniu pod oknami widzi kolumnę samochodów. Policyjna obstawa, przy wolno przejeżdżającym karawanie. Cisza, żadnych ludzi na ulicach i tylko te policyjne, zimno migające niebieskie światła… Nic dziwnego – jest gdzieś po pierwszej, może drugiej w nocy… Kolega wpatruje się uważnie i po chwili poznaje – pod jego oknami przejeżdża kondukt z ciałem Prezydenta… No tak, ale skąd ta trumna właśnie tutaj? skąd o tej porze? Przecież jutro jest pogrzeb w Krakowie? Dlaczego przy Rondzie Wiatraczna?

Przychodzi olśnienie – przecież tuż obok – w szpitalu na Szaserów – leży obłożnie chora matka Prezydenta! Nie wiadomo, czy jest przytomna… Nie wiadomo, czy już wie… Ten przejazd, ten niespodziewany, niezapowiadany przejazd – tak więc to będzie ich ostatnie, ciche pożegnanie. Pożegnanie matki z synem…"

czwartek, 20 maja 2010

Po raporcie MAK ...


Przeczytane w rp.pl, blog Piotra Gursztyna

29 sierpnia 1944, kilkanaście dni przed śmiercią, żołnierz Powstania Warszawskiego Józef Szczepański, autor m.in. słynnego “Pałacyku Michla”.
pisał:

.............................................
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą

(…)
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
(…)

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
.................................................


Grob Józefa Szczepańskiego znajdziecie na wojskowych Powązkach w Warszawie. W kwaterze batalionu “Parasol”.

środa, 19 maja 2010


Jadwiga Staniszkis
18 maja 2010 19:31

Poplecznicy Komorowskiego cierpią na syndrom oblężonej twierdzy

- Zaszokowały mnie brutalny język i inwektywy – stwierdza Jadwiga Staniszkis komentując dla „Faktu” wystąpienia „autorytetów” z Komitetu Honorowego i Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Jej zdaniem, inwektywy padły „z braku merytorycznych argumentów”.

Prof. Staniszkis prezentację komitetu nazywa „smutnym widowiskiem, podkreślając, że szczególnie zasmuciło ją zachowanie Władysława Bartoszewskiego oraz Andrzeja Wajdy, „którzy na równi z towarzyszącymi im trzeciorzędnymi komikami używali tego zbrutalizowanego języka”.

Władysław Bartoszewski, po tym jak Jarosława Kaczyńskiego nazwał "człowiekiem, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych", nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie zgadzam się z zarzutem, że Platforma Obywatelska sięga w kampanii po coraz ostrzejszy język. Inteligentni ludzie rozumieją chyba takie figury stylistyczne, jak ironia czy przenośnia. Język polski jest bardzo bogaty i daje duże możliwości wypowiedzi – pisze na łamach tej samej gazety Bartoszewski.

Jednak Jadwiga Staniszkis na skandaliczne wypowiedzi Bartoszewskiego i Wajdy patrzy z politowaniem. - Z żalem obserwowałam, jak wielkie polskie autorytety zniżają się do tak niestosownego poziomu – pisze znana komentatorka życia publicznego.

Skąd, według niej, u „autorytetów” tak niski poziom? Profesor socjologii nie ma wątpliwości, że czują oni rosnące zagrożenie ze strony Jarosława Kaczyńskiego. - Przeraziła ich siła kandydata Prawa i Sprawiedliwości, który niczym wytrawny bokser, przyjąwszy niewiarygodnie mocne ciosy, błyskawicznie otrząsnął się i ruszył naprzód – pisze Staniszkis.

Jej zdaniem, „prawdziwego zwycięzcę i przywódcę” poznaje się właśnie "po zdolności radzenia sobie z przeciwnościami losu”. - Rządząca partia niestety na strach reaguje histerią i agresją – kwituje Staniszkis.

poniedziałek, 17 maja 2010

O prawdziwej polskiej szlachcie ... bo nie chodzi o sygnety ...



Dzieje dworu w Dołędze wiążą się nierozerwalnie z historią naszego kraju. Historią, którą można śledzić patrząc na zgromadzone w poszczególnych pomieszczeniach eksponaty. Straszliwą rabację chłopską roku 1846 widzimy patrząc na znajdujący się w salonie olejny obraz Jana Lorenowicza przedstawiający te wydarzenia. Jedną z ofiar tych krwawych zamieszek był ówczesny właściciel Dołęgi, Teofil Pikuziński. Brał on udział w nieudanym ataku powstańców na Tarnów, a zginął w starciu z chłopami we wsi Łukowa. Z tego okresu pochodzi unikalny pamiętnik, spisany przez Marię Pikuzińską, młodszą siostrę Teofila. Pamiętnik ten obejmuje okres od września 1845 do stycznia 1847 roku.

Czasy powstania styczniowego przypominają zgromadzone tu pamiątki: sztandar powstańczy jednego z oddziałów galicyjskich wyruszających na pomoc walczącym za kordonem granicznym Polakom, broń powstańcza, fotografie, dokumenty. O tradycjach patriotycznych dołęskiego dworu sięgających powstania styczniowego świadczą ustne przekazy dotyczące pobytu w dworze pierwszoplanowych postaci powstania jak gen. Zygmunt Padlewski czy też dyktator powstańczy gen. Marian Langiewicz. Dwór odgrywał niemałą rolę w tych wydarzeniach. Tu znajdowali opiekę ranni, wycofujacy się z terenu walk powstańcy, tu organizowano oddziały powstańcze, które przeprawiały się za Wisłę aby wspomóc trwające tam powstanie.
Rozkwit kultury polskiej na przełomie XIX i XX wieku przypominają fotograficzne portrety jej twórców: Adama Asnyka, Stanisława Wyspiańskiego, Ignacego Maciejowskiego (Sewera).
Ożywione kontakty z krakowskim światem kultury i nauki, zawdzięcza dołęski dwór przede wszystkim właśnie Ignacemu Maciejowskiemu, uczestnikowi powstania styczniowego, pisarzowi i publicyście znanemu pod literackim pseudonimem Sewer. Tu, w Dołędze znalazł on żonę, Marię Guntherównę, która była córką właścicieli dworu. "Na krakowskim gruncie" - pisał Adam Grzymała-Siedlecki - "po równi z jego literaturą znaczył jego dom, słynne poobiedzia u Sewerów, assemlees intelektualistów i society poniżej hrabiostwa. Tu stałym gościem bywał olimpijski Asnyk i początkujący Wyspiański. Widziało się tu Mariana Zdziechowskiego i Przybyszewskiego, jak u siebie w domu czuli się tu: Włodzimierz Tetmajer, Miciński, Orkan, Godziemba-Wysocki, wysiadywał tu Stanisław Szczepanowski, Wincenty Lutosławski, Nowaczyński, Boy, Lucjan Rydel, Jacek Malczewski, Wyczółkowski, Kotarbińscy, a poza tym gromady socjałów, konserwy, Żydów, antysemitów, darwinistów i spirytualistów, fanatyków i sceptyków, mesjanistów i złotej młodzieży. Tutaj, po powrocie z Paryża czy zamorskich krajów podróżnik składał pierwsze swoje relacje, tu się patronowało ożenkowi Włodzimierza Tetmajera z "bajecznie kolorową"1.
Latem, gdy Sewer przebywał w dołęskim dworze, bywało, że towarzystwo przenosiło się na wieś, co zresztą było w zgodzie z neoromantycznym nastawieniem twórców z "końca wieku", panującą tendencją zbliżenia się do ludu itp.
Ze starszego pokolenia, bo jeszcze pozytywistów, odwiedzał kilkarotnie Dołęgę, wspomniany już wcześniej, znany poeta Adam Asnyk. Jego pierwszy pobyt miał tutaj miejsce latem 1880 roku na zaproszenie Ignacego Maciejowskiego, z którym Asnyk był szczerze zaprzyjaźniony. Przybył tutaj Asnyk ciężko chory, po nieudanej "kuracji wodnej" w Priessnitzhalu. Stąd, w jednym z listów pisał do swojego ojca: "Znalazłem też [w dołęskim dworze] najtroskliwszą opiekę (...) świeże powietrze, swobodę zupełną, życzliwość otaczajacych osób, dobry humor Ignasia [Ignacego Maciejowskiego], słowem wszystko co mogło wpłynąć na polepszenie zdrowia"2. Oczarowany atmosferą dworu Asnyk wielokrotnie wracał do Dołęgi. Bez wątpienia tutaj właśnie powstało wiele utworów poety, które pisał, siedząc w parku w kręgu istniejących do dzisiaj siedmiu prastarych lip.
Asnyk bywał także, jak wspomniano, częstym gościem w domu Sewerów w Krakowie. Jego wiersz noszący tytuł "Pobudka" zadedykowany "M G" był poświęcony - według niektórych znawców tworczości Asnyka - żonie Sewera, Marii Maciejowskiej z domu Guntherównie3.
Podobnie silne więzy, jak Maciejowskiego, łączyły z Dołęgą prof. Michała Siedleckiego, który rownież tutaj, w dołęskim dworku znalazł żonę. Była nią Irena Wolska, córka Franciszka Wolskiego, właściciela dworu w tym okresie. Michał Siedlecki był znanym i wybitnym biologiem, wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim. W swoich dalekich podróżach przebywał między innymi w Egipcie, na wyspie Cejlon oraz na Jawie w Indonezji. W okresie międzywojennym, w latach dwudziestych był on jednym z inicjatorów budowy polskigo portu w Gdyni. Znany jest obecnie przede wszystkim jako autor wielu prac naukowych z dziedziny biologii, zwłaszcza życia mórz, jak również książek popularno-naukowych.
Jeden z pokoi muzealnych, poświęcony pamięci prof. Michała Siedleckiego i zawiera pamiątki związane z osobą tego wielkiego naukowca.
W okresie okupacji niemieckiej, biorąc pod uwagę oddalenie od dużych miast, jak i głównych dróg, dwór był dogodnym miejscem dla ruchu oporu. Już we wrześniu 1939, po klęsce swojego oddziału, dotarł do Dołęgi mjr Kazimierz Tumidajski, brat Juliana, właściciela dworu. Warto wiedzieć, że w następnych latach awansowany do stopnia generała brygady, był komendantem Lubelskiego Okręgu Armii Krajowej.
Najciekawszym epizodem tego okresu był chyba jednakże pobyt w dworze dr Józefa Retingera, postaci wokół której do tej pory historycy snują różne domysły, przypuszczenia i hipotezy. Nie miejsce tutaj na szerszy opis jego burzliwego życia, trzeba natomiast wyjaśnić, że w okresie drugiej wojny światowej związany był on z emigracyjnym rządem polskim w Londynie, jak również z rządem Zjednoczonego Królestwa, a w szczególności jego premierem Churchillem. Wiosną 1944 roku, a więc już po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego, Retinger podjął się wykonania najbardziej tajemniczej, a zarazem niebezpiecznej misji, związanej z przedostaniem się na tereny okupowanej Polski. Zrzucony na spadochronie wylądował w nocy z 3 na 4 kwietnia, w okolicach Warszawy. Jego misja w ojczystym kraju trwała niecałe dwa miesiące. Posługiwał się w tym okresie pseudonimem: Salamander. Po wykonaniu zadania, jego odlot do Londynu via Brindisi, był przewidziany z lądowiska położonego nieopodal wsi Jadowniki Mokre, o kilka kilometrów od Dołęgi. Było to miejsce dwu lądowań alianckich samolotów - akcji znanych pod nazwą: "Most II" i "Most III".
15 maja Retinger dotarł do Tarnowa by nawiązać kontakt z płk Musiałkiem (ps. Mirosław), dowodzącym akcją "Most II". Stąd, został odtransportowany do Dołęgi, gdzie oczekiwać miał na samolot i odlot do Brindisi. W Dołędze spędził blisko dwa tygodnie, a mieszkańcy dworu do końca jego pobytu - zgodnie z zasadami konspiracji - nie wiedzieli kogo mają przyjemność u siebie gościć.
Pierwszy samolot ("Most II"), który wylądował na podmokłych łąkach Jadownik Mokrych odleciał jednak bez Retingera, a przyczyny które to spowodowały budzą do tej pory wątpliwości u historyków. Niektórzy chcą w tym widzieć celową akcję dowództwa AK mającą na celu niedopuszczenie do wywiezienia nie sprawdzonych przez to dowództwo materiałów i raportów. Z relacji bezpośrednich uczestników akcji wynika, iż przyczyną była niedyspozycja żołądkowa Retingera, która uniemożliwiła mu dojście na czas do samolotu (ok. 600 m). Ostatecznie odleciał on "Mostem III". Akcja ta, której zasadniczym celem było wywiezienie z terenów Polski części rakiety V-2 została przeprowadzona z powodzeniem pod koniec lipca.
Okres powojenny - inaczej niż w przypadku wielu innych obiektów dworskich czy pałacowych - nie przyniósł tutaj istotnych zmian. Majątek ziemski wynoszący w tym okresie już tylko około 20 ha nie podlegał parcelacji. Dwór zachował się jako prywatna własność, do chwili przekształcenia go w istniejące dzisiaj Muzeum.

niedziela, 16 maja 2010

Powrot Palikota

Jestem daleka od zajmowania sie tym panem ale nie rozumiem naiwnosci ogolu. Jego "przemiana" to kolejna kpina ... na temat "przemiana Jaroslawa Kaczynskiego" rozgrzewajaca do czerwonosci POprawnych.

Milczenie jest zlotem ... :-)

Leszek Dlugosz ...


Modlitwa za Nich

Boże daj siłę, pozwól wierzyć
Że ćwierć sekundy, i mniej jeszcze
Wcześniej choć i najmniejsze mgnienie
Zdążył tam Anioł miłosierny
Twój posłaniec
Osłonił Ich swym skrzydłem,wyrwał
Uniósł i przygarnął
Zanim runęli
Bo nie umiera tu na Ziemi
Duch sprawiedliwy, Wola prawa
Miłość czysta
Dla takiej wiary daj moc Panie

Że tam upadła w lesie katyńskim
Materia roztrzaskana tylko
A byli wzięci
Do Arki Twego Miłosierdzia
- Są ocaleni
Istoto licha

Lepianko człowiecza marna …wierzysz tak ?
- Wierzę Panie

kwiecień 2010

Troche poezji, tej prawdziwej ...

Guziki

Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów

Zbigniew Herbert