...
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
...

Zbigniew Herbert - Przeslanie Pana cogito
.............................................................................

Poprzyj inicjatywę

.......................................................................

Szukaj na tym blogu

_________________________________________________

piątek, 16 lipca 2010

Psychologia dewiacji ...

Pozwole sobie zacytowac:

"Prof. UW dr hab. Krystyna Ostrowska
Kierownik Zakładu Psychologii Dewiacji IPSiR
Prodziekan Wydziału Stosowanych Nauk Społecznych I Resocjalizacji UW

Dziwna tolerancja na bezprawne zachowania polityka

Podana przez TVP 1 w piątkowym wydaniu Wiadomości wypowiedź posła J. Palikota, a także artykuł w sobotnio-niedzielnym (26 -27 czerwiec 2010) wydaniu „Rzeczypospolitej”, pt.:”Ekspert: Palikot to wodzirej dla szalikowców” nie mogą być przemilczane przez osoby zajmujące się od wielu lat psychologicznymi i kryminologicznymi przyczynami agresji i przestępczości. Skłaniają do publicznego, tak jak publicznie zostały one wypowiedziane, rozważenia co, one oznaczają, jakie niosą konsekwencje dla tych, do których jako przekaz perswazyjny zostały skierowane czyli dla ogółu społeczeństwa.
Poseł J. Palikot powiedział: „Największym wilkiem polskiej polityki jest Jarosław Kaczyński (..) Bronisław Komorowski pójdzie na polowanie na wilki. Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż.” (cytuję za Rzeczypospolitą sobota –niedziela 26-27 czerwca 2010, s. A5).
Osoby życia publicznego, z racji pełnionych funkcji i posiadających uprawnień ze swej natury są tzw. osobami znaczącymi, a więc takimi, które w danym społeczeństwie, państwie mają istotny wpływ na kształtowanie postaw, wzorów zachowania, respektowanie norm moralnych i prawnych a także faktyczne urzeczywistnianie cenionych wartości ogólnoludzkich. Tak więc od posła oczekuje się, że będzie On kierował się poczuciem odpowiedzialności za swoją misję społeczną, a państwo będzie broniło swoich obywateli. Tymczasem wypowiedzi posła J. Palikota bezkarnie wielokrotnie naruszają podstawową zasadę, na której zasadza się Konstytucja Rzeczypospolitej. W Konstytucji godność człowieka uznano za szczególna wartość, która stanowi źródło wszelkiej wolności i praw człowieka Niestety dotychczasowe wypowiedzi posła, który sam stanowi prawo są takie, że uczy lekceważenia tej zasady konstytucyjnej, a przede wszystkim bezkarnie narusza godność przeciwnika politycznego.
Polityk musi zdawać sobie sprawę, że w swoich wystąpieniach nie powinien i nie może naruszać prawa i popełniać przestępstwa. A cytowana wypowiedź nosi znamiona nawoływania do zabicia innej osoby, w dodatku ze szczególnym okrucieństwem. Wnikliwa analiza tej wypowiedzi i innych pokazuje, że również inne dobra drugiego człowieka, których ochronę gwarantuje państwo, zostają naruszone, jak dotąd bezkarnie.
Powstaje pytanie, czy polityk cieszy się również immunitetem podobnym do immunitetu przysługującemu sędziom, adwokatom? Z tego, jaka jest reakcja oficjalnych organów państwa powołanych do ochrony obywateli, można odnieść wrażenie, że niektórzy politycy cieszą się takim statusem, ale nie wszyscy.
Gdyby nawet przyjąć, ze wypowiedzi posła Palikota mają bawić, rozśmieszać, wypełniać wolny czas wielu członkom naszego społeczeństwa, to jednak istnieją tak prawne, jak i etyczne, granice rozrywki, a tą granicą, jak wskazuje Konstytucja RP, jest godność osoby ludzkiej. Drugi człowiek nigdy nie może być traktowany jak zwierzę, właśnie ze względu na swoją osobową naturę.
Są także inne, może odległe w czasie czy przestrzeni skutki wypowiedzi, jakimi bezkarnie posługuje się poseł J. Palikot, opisując swój stosunek do innej osoby, członka tego samego społeczeństwa, narodu, instytucji państwowej – Sejmu. Ważnym jest fakt, że wszystkie wypowiedzi mają charakter publiczny, dobierany jest odpowiedni czas oraz miejsce. Najczęściej socjoekologiczny kontekst naładowany jest biegunowo rożnymi emocjami: z jednej strony euforii, radości, swobody - to po stronie odbiorców; z drugiej - emocjami pogardy, wstrętu, nienawiści - to odnosi się do atakowanej osoby, grupy osób. Taki kontekst sytuacyjny sprzyja w myśl teorii społecznego modelowania przyjmowaniu, nawet w sposób nieświadomy, przekazów perswazyjnych, które są korzystne z punktu widzenia dominujących w danej chwili celów i potrzeb. I tak na przykład sformułowanie „zastrzelimy, wypatroszymy, skórę wystawimy na sprzedaż” może zostać zakodowane w strukturach emocjonalno - poznawczych jako najskuteczniejsza metoda rozwiązania, aktualnie istniejącego lub ujawnionego w przyszłości, konfliktu interesów pomiędzy pojedynczymi osobami lub grupami. Może też stać się środkiem do zaspokojenia potrzeby władzy, dominacji, sukcesu itp. Twórca teorii modelowania społecznego Albert Bandura zwraca uwagę, że nie tylko kodujemy pokazywane czy sugerowane sposoby zachowań prowadzących do osiągnięcia celu, ale także w przypadku stosowania zachowań agresywnych następuje proces odwrażliwiania. Zachowania, które początkowo mogą wydawać się odrażające, niegodne człowieka, nie wywołują z jego strony już żadnej reakcji kontrolnej. Co więcej zachowania te stają się coraz bardziej okrutne i brutalne i to zarówno u tych którzy je stosują, jak i u obserwatorów, u których trudno znaleźć odruch szacunku, czy współczucia dla ofiary agresji. Jest to jeden z mechanizmów, opisywanych i zweryfikowanych podłużnymi badaniami, uczenia się agresji w relacjach interpersonalnych.
W tym samym czasie, gdy posłowie zaostrzają przepisy prawne dotyczące agresji i przemocy interpersonalnej w środowisku domowym uznając, że regulacje prawne nauczą życzliwości, wyrozumiałości, czułości i miłości, jako psycholog, kryminolog ze zdziwieniem obserwuję bezkarne modelowanie agresji fizycznej.
Na zakończenie tych, ze zrozumiałych względów skrótowych rozważań o skutkach bezkarnej agresji słowno-perswazyjnej, z racji swego wieloletniego poszukiwania efektywnych, profilaktycznych działań wobec agresji interpersonalnej, stawiam czytelnikom kilka ważnych pytań. Pytania te wynikają także z udowodnionego badaniami przekonania, że jednym z czynników stosowania różnych form, nasilenia i rozmiarów zachowań agresywnych w wyodrębnionych grupach społecznych: w szkole, domu, instytucjach życia publicznego, jest przyzwalający na agresję klimat społeczny.
Czy można wyrażać zgodę na to, by jedni mogli bezkarnie naruszać prawo, a inni podlegali karze?
Czy można wyrazić zgodę na lekceważenie i naruszanie podstawowej zasady konstytucyjnej, jaką jest ochrona godności każdego członka naszego państwa?
Czy można wyrazić zgodę na to, aby osoby piastujące wysokie funkcje w państwie i z tej racji będące „osobami znaczącymi” w sensie socjalizacyjnym, swoim zachowaniem, wypowiedziami kształtowały postawy , szczególnie osób dorastających, zawierające treści braku szacunku dla innych osób, prawa, etyki?
Czy można wyrazić zgodę na upowszechnianie modelu rozwiązywania konfliktów instytucjonalnych, grupowych, indywidualnych za pomocą „likwidowania” fizycznego, psychicznego, moralnego przeciwnika?
Ja osobiście na takie formy relacji politycy – politycy; politycy - pozostali członkowie państwa zdecydowanie się nie zgadzam, przede wszystkim w imię poczucia odpowiedzialności, jakie mi towarzyszy w pracy naukowo-badawczej i dydaktycznej."

Dziekuje Pani Profesor!

piątek, 25 czerwca 2010

GMO ... czy juz przeglosowane w Sejmie?!


Wiem, ze teraz najwazniejsza jest II tura ...
ale jednak pozwole sobie zacytowac:

"Szanowni Państwo,

Jeszcze przed wakacjami może się odbyć w Sejmie głosowanie nad nową ustawą
o GMO,która otwiera Polskę na komercyjne uprawy GMO. Nie możemy dopuścić
aby ta ustawa została wprowadzona w życie...GMO stwarza zbyt duże
zagrożenie dla naszego zdrowia, dla środowiska naturalnego i dla lokalnej
ekonomii. Z tych powodów już 8 krajów UE wprowadziło zakazy na uprawy GMO.

We wszystkich tych krajach obywatele wytrwale walczyli o takie zakazy aż
osiągnęli pozytywny rezultat!

I my musimy zmusić Rząd RP do wprowadzania takich zakazów zanim będzie za
późno. Możemy to osiągnąć ale potrzebujemy zaangażowania większej liczby
osób.
PAMIĘTAJCIE,
ŻE ROBICIE TO DLA SIEBIE I SWOICH DZIECI. Nikt nie chce być obiektem
doświadczenia, którego skutkami mogą być poważne choroby. Już jesteśmy
bardzo schorowanym społeczeństwem; większość dzieci ma alergie, rosną
dramatycznie zachorowania na raka, schorzenia płuc i serca.

ZADBAJMY O SWOJE ZDROWIE ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO.

Bardzo prosimy o pomoc i zapraszamy do współpracy w działaniach opisanych
poniżej.

1. ORGANIZACJA PIKNIKU
To łatwe zadanie może być BARDZO skutecznym narzędziem nacisku na
polityków jeśli
tych PIKNIKÓW będzie dużo w różnych częściach Polski w ramach
ogólnopolskiej akcji
"WIELKI PIKNIK DLA POLSKI WOLNEJ OD GMO." Na PIKNIK można zaprosić rodzinę,
znajomych a jeśli chcecie to też nieznajomych i VIP-ów.
WAŻNE aby PIKNIK odbył się 24 lub 25 lipca. Na PIKNIK należy przynieść dobrej
jakości lokalną żywność.
W miejscu PIKNIKU trzeba powiesić plakaty, które można namalować na
płótnie lub
kartonie.
!!!Prosimy o zgłoszenia wszystkich osób, które zorganizują taki PIKNIK.
Mamy już
pierwsze miejsca: Wieprz, Kluczkowo, Sopotnia Wielka, Jeleśnia, Stryszów,
Bugaj,
Czaniec, Gliwice ale musi ich być dużo więcej. Wszystkie miejsca zostaną
umieszczone
na mapie, którą robimy na potrzeby tej akcji.
Przykładowy scenariusz PIKNIKU jest pod linkiem
http://icppc.pl/piknik/?p=1

2. I TY MOŻESZ BYĆ KOORDYNATOREM
Serdecznie prosimy osoby, które chcą aktywnie działać na rzecz Polski
wolnej od GMO
o udział w szkoleniu koordynatorów organizowanym przez Międzynarodową
Koalicję dla
Ochrony Polskiej Wsi.
!!! W związku z tym, że drugie głosowanie na prezydenta odbędzie się 4 lipca
zmieniamy termin spotkania koordynatorów na 2-3 lipca (piątek i sobota).
Miejsce szkolenia: STRYSZÓW. Udział w szkoleniu bezpłatny...ale uczestnicy
zoobowiązani są do wykonania dwóch działań:
a) zorganizowania PIKNIKU w swoim województwie,
b) lobbowania lokalnych władz (gmin i powiatów) w swoim województwie aby
poparły
deklaracje strefy wolnej od GMO.
Nowe osoby, prosimy również (to warunek) o przesłanie najpierw krótkiego
listu
informującego o dotychczasowych działaniach. Na podstawie tego listu
podejmiemy
decyzję o zakwalifikowaniu /lub nie/ danej osoby do udziału w szkoleniu.

Z poważaniem,
Jadwiga Łopata, laureatka nagrody Goldmana (ekologiczny Nobel)
Sir Julian Rose, prezes

==========================
ICPPC - International Coalition to Protect the Polish Countryside,
Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi
34-146 Stryszów 156, Poland tel./fax +48 33 8797114 biuro@icppc.pl
www.icppc.pl www.gmo.icppc.pl www.eko-cel.pl


Przeczytaj - "Zmieniając kurs na życie. Lokalne rozwiązania globalnych
problemów", autor: Julian Rose www.renesans21.pl


BEZPŁATNY dostęp do seminarium CODEX Alimentarius na nasze zdrowie 2
(wideo, dokumenty,prezentacje)
http://kodeks-a-zdrowie.pl/

Zapisz się na BIULETYN INFORMACYJNY STOPCODEX http://www.stopcodex.pl

Strona poświęcona problemowi Genetycznie Modyfikowanych Organizmów - GMO
http://www.stopGMO.org z BEZPŁATNYM kursem "

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Niezmienny ... Leszek Długosz


Czasem trzeba się wdać
wywiad zamieszczony w rp.pl

- Wyłączyli mnie z pewnego obiegu - mówi Leszek Długosz, poeta, pieśniarz i kompozytor pytany o swoje polityczne wybory

Jeśli znany artysta, taki jak Pan, dokonuje niepoprawnych politycznie wyborów, czyli popiera PiS, nie szkodzi mu to w karierze?

Leszek Długosz: Szkodzi. Co nie znaczy, że to mi przeszkadza.

Koledzy artyści patrzą z niedowierzaniem?

Niektórzy. Wyłączyli mnie z pewnego obiegu. Mam nawet odpowiednie pisma z pieczątkami "Piwnicy pod Baranami". Na jednym pieczęć prostokątna, na drugim okrągła, ozdobna.

To ciekawe. A co w nich napisano?

Że nie reprezentuję "środowiska piwnicznego". Stara historia. Dawno przestałem się tym zajmować i staram się nawet traktować te pisma jak żart.

Kiedy te pisma powstały?

Podczas kampanii wyborczej do parlamentu w 2007 roku, gdy kandydowałem do Senatu z listy PiS. Dotarły do biura tej partii. Ale tez oficjalnie przesłano je do mediów, do różnych redakcji… Sprawa jest więc oficjalnie "uregulowana".

Jest Pan za mało "postępowy" jak dla sporej części artystycznego środowiska?

Tak by to niektórzy podsumowali.

A czy koledzy, z którymi Pan pracował i pewnie biesiadował, nie podają ręki albo?...

Albo na mój widok, przechodzą na drugą stronę ulicy ?.. - Są tacy, co przechodzą. Choć w Krakowie niewielkie uliczki. Straciłem sporo adresów, gdzie byłem zapraszany, chętnie widziany. Zostałem też "wycięty" z części mediów. Nie mówi , nie pisze się o moich publikacjach. W ogóle o jakiejś artystycznej mojej obecności. To się w konsekwencji przekłada także na kieszeń. Ale bardziej dotyka, jeśli spędziło się z kimś wiele lat na wspólnej tratwie (tak to ujmijmy), a teraz ów ktoś czmycha, odwraca się na nasz widok.

???

Jak na przykład Krystyna Zachwatowicz… Kiedyś spod Baranów, wieloletnia koleżanka. Trzeba to pozostawić bez komentarza. Nie wpadam w lament.

Nie zagląda Pan jednak "Pod Barany"?

Piwnica, z którą tyle lat byłem związany, przestała być moim miejscem. To przeszłość.

Wśród artystów, naukowców i dziennikarzy dominują jednak zwykle poglądy liberalne czy wręcz lewicowe. Nie jest więc Pan chyba zaskoczony, że części środowiska się Pan naraził?

Nie jestem zaskoczony i nie zamierzam biadolić. Czuję się człowiekiem o określonych właściwościach. Nie jestem z tych, którzy wolą „neutralnie” ustawiać się z boku. - Tak by nie ucierpiała ich sztuka. Czyli, by nie ucierpiało raczej wiadomo co. Interesy. O moich wyborach i o moim wizerunku, ja sam decyduję. I to świadomie.

Warto więc się angażować politycznie?

Czasem warto się w coś wdać, by pozostać sobą. By zostać wiernym systemowi wartości, jaki się ceni i chce się chronić. A nie, biegać od komitetu do komitetu, nadsłuchując, który raczej ma szanse na prowadzenie?... Jestem inaczej skonstruowany.

Kiedy kampania wyborcza mija, kontakty ze środowiskiem wracają do normy?

Niezupełnie. Różnice polityczne przenoszą się na wzajemne kontakty. Tak, jakbyśmy nie mogli prezentować różnych opinii?

Ma Pan chyba także sojuszników?

Mam. I wsparcie fantastycznej publiczności na koncertach. Przyjazne gesty przechodniów w Krakowie, serdeczne maile słane ze świata i z bliskich „ zaułków”. - Sygnały poparcia i łączności ze mną. I tej wzajemnej między ludźmi. To jeden poziom pozytywów. Są i te inne przyjemności. Płynące z "oczyszczenia". Z pozbycia się złudzeń co do niektórych układów, miejsc, prawdziwości związków, jakości osób. - „Takie jest życie panie Hertzowicz, nie?” Lubię ten cytat, w takich sytuacjach zwłaszcza.

Czemu ostracyzm części środowiska artystycznego czy naukowego wywołuje tylko poparcie PiS, a nie - Platformy?

To dowodzi, jaki jest głęboko umieszczony właściwy powód napięć. Chodzi o meritum , o fundament… Gdybym popierał jakiekolwiek inne ugrupowanie - SLD ( MHD. RPK czy MPK ) potraktowano by to co najwyżej jako osobliwość. Byłbym oryginałem. Nie wolno się jednak "sPiS-ić". Za taką niesubordynację, za taką „ deklasację” należy się kara.

Dlaczego to ugrupowanie budzi takie emocje?

Stanowi zagrożenie dla interesów wielu osób. Zmiana mogłaby oznaczać rewizję pozornych autorytetów i pozornych osiągnięć. Niekoniecznie uczciwe, nie najpiękniejsze po drodze powiązania i metody. A niełatwo zrezygnować z ustalonej hierarchii, z przywilejów. Z przyjemności wyniesienia…Rola autorytetu, który poucza i osądza, to nie lada pokusa. I u Szekspira i u Moliera o tym niemało.

W Krakowie widać to chyba bardziej niż w Warszawie.

To raczej kwestia środowiska niż miasta.

Niedawno naraził się Pan jednak Krakowowi, bo kiedy przed kurią metropolitarną demonstrowali przeciwnicy pogrzebu tragicznie zmarłej pary prezydenckiej na Wawelu, powiedział Pan w telewizji, że Polska jest w Warszawie, a nie w Krakowie.

Powiedziałem dokładnie, że w owych dniach, Polska jest pod pałacem prezydenckim, gdzie w wielogodzinnej kolejce stały tysiące ludzi, by oddać zmarłym hołd, a nie pod krakowską kurią, gdzie rozlegały się inne okrzyki.

Nie było protestów i "życzliwych" telefonów po tych słowach?

Były. Usłyszałem, że nie mam prawa formułować takich opinii, bo nie jestem z Krakowa. Pochodzę z Zaklikowa , czyli to, że mieszkam w Krakowie pół wieku, nie wystarczy. Dostałem sporo nauk . Radę, że "mogę sobie rozporządzać, kto ma leżeć na cmentarzu w Zaklikowie, ale nie - w Krakowie". Mail oczywiście był anonimowy.

Ostatnia tragedia, "narodowe rekolekcje", jak czas po niej ochrzczono, coś chyba jednak w nas zmienią?

W ludziach obudziła się odwaga. Niektórzy weryfikują wcześniejsze osądy. Przestają się bać formułowania poglądów. Ale zasadniczy przedmiot sporu nie znika. Jest nim ambicja. Myślę o tym nawet gorzej – pycha.

Polityczna?

Chodzi mi przede wszystkim o wpływ na opinię, na kształtowanie hierarchii w społeczeństwie. Pewne osoby powinny odejść i zrezygnować z "rządu dusz".

Mówi Pan o politykach?

Nawet nie o tym teraz myślę. Choć to oczywistość. Patrzę na inne boisko. Gdzie inna idzie gra. Myślę o nauce, o kulturze, o mediach. O klimacie towarzysko-społecznym. O narzuconym i obowiązującym tonie. I o tej reszcie myślę - która woli się nie wychylać. Żeby nie stracić atrakcyjnej roli? Kontraktu korzystnego? Pięciu minut nagłośnienia?... Więc pobrzękują , potakują. - Misy pusto brzmiące. Rezonerzy. - Ani im zdobyć się na odwagę. Ani na ocenę własną.

A Pan wchodzi do komitetu poparcia kandydata PiS na prezydenta.

Wyboru dokonałem już kilka lat temu, więc teraz, skoro mnie poproszono, była to oczywista decyzja. Skoro byłem w komitecie w 2005 roku, ileż bardziej i jak bardziej w 2010? Chodzi o przyszłość państwa, z którym się utożsamiam. Trzeciego maja, białoczerwona wstążeczka w butonierce, to nie jest dla mnie powód do skrepowania. Przeciwnie, przyjemność i satysfakcja. - Nie może być tak, że ze względu na interes sztuki, publicznie lepiej nie formułować poglądów. Czuję się twórcą i z pewnością jestem obywatelem. Nie widzę w tym sprzeczności.

Nie przeszkadza Panu to, że - według sondaży - Jarosław Kaczyński wybory przegra?

- Nie popieram go dlatego, że jest pewniakiem do zwycięstwa. Choć najpoważniej uważam, że stanowi lepszy wybór. A jeśli nie zwycięży, będzie to tylko dalsza nauka… Uczymy się wszak cały czas.

???

Na razie jestem pięknie nastrojony z wiosną. Jest mnóstwo wiosennego przebudzenia. Ośmielają się serca. Rozjaśniają się spojrzenia. Ja to widzę. Także w krakowskim centrum wokół Brackiej, gdzie mieszkam.

Czego oczekiwałby Pan od tych, którzy się budzą?

Żeby się ośmielili być autentyczni. I żeby uwierzyli, że słuszniej i piękniej jest przeżyć życie na własne konto i na własną odpowiedzialność. To tyle.

Zaskoczyło Pana, że w kolejkach do pałacu prezydenckiego i wawelskiej krypty stanęło tylu młodych ludzi?

(Po długim milczeniu) Nie zaskoczyło. Wierzyłem, że tak będzie. Trudno w ludziach stłumić samodzielne myślenie , potrzebę odróżniania pozorów od rzeczywistych znaczeń i wartości. W młodym pokoleniu drzemie potrzeba czystości reguł. Niezgoda na fałsz.

Rzeczpospolita

czwartek, 27 maja 2010

Wieze kontroli lotow ...

Tak wyglada normalna wieza kontroli lotow:












A tak stara i nieuzywana:










A tak na wojskowym lotnisku Federacji Rosyjskiej w roku 2010:

wtorek, 25 maja 2010

"Komu bije dzwon?..." cytat

z bloga: wieslaw-fronda

"Kolega z pracy mieszka przy Rondzie Wiatraczna w Warszawie. Noc z soboty na niedzielę, tydzień po Smoleńskiej Katastrofie. Budzi się w nocy i widząc jakieś pulsujące światła, wychodzi na balkon. Ku swojemu zdziwieniu pod oknami widzi kolumnę samochodów. Policyjna obstawa, przy wolno przejeżdżającym karawanie. Cisza, żadnych ludzi na ulicach i tylko te policyjne, zimno migające niebieskie światła… Nic dziwnego – jest gdzieś po pierwszej, może drugiej w nocy… Kolega wpatruje się uważnie i po chwili poznaje – pod jego oknami przejeżdża kondukt z ciałem Prezydenta… No tak, ale skąd ta trumna właśnie tutaj? skąd o tej porze? Przecież jutro jest pogrzeb w Krakowie? Dlaczego przy Rondzie Wiatraczna?

Przychodzi olśnienie – przecież tuż obok – w szpitalu na Szaserów – leży obłożnie chora matka Prezydenta! Nie wiadomo, czy jest przytomna… Nie wiadomo, czy już wie… Ten przejazd, ten niespodziewany, niezapowiadany przejazd – tak więc to będzie ich ostatnie, ciche pożegnanie. Pożegnanie matki z synem…"

czwartek, 20 maja 2010

Po raporcie MAK ...


Przeczytane w rp.pl, blog Piotra Gursztyna

29 sierpnia 1944, kilkanaście dni przed śmiercią, żołnierz Powstania Warszawskiego Józef Szczepański, autor m.in. słynnego “Pałacyku Michla”.
pisał:

.............................................
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci,
była zbawieniem witanym z odrazą

(…)
Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco,
jakiej ci śmierci życzymy w podzięce
(…)

Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej, Świętej
skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
.................................................


Grob Józefa Szczepańskiego znajdziecie na wojskowych Powązkach w Warszawie. W kwaterze batalionu “Parasol”.

środa, 19 maja 2010


Jadwiga Staniszkis
18 maja 2010 19:31

Poplecznicy Komorowskiego cierpią na syndrom oblężonej twierdzy

- Zaszokowały mnie brutalny język i inwektywy – stwierdza Jadwiga Staniszkis komentując dla „Faktu” wystąpienia „autorytetów” z Komitetu Honorowego i Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Jej zdaniem, inwektywy padły „z braku merytorycznych argumentów”.

Prof. Staniszkis prezentację komitetu nazywa „smutnym widowiskiem, podkreślając, że szczególnie zasmuciło ją zachowanie Władysława Bartoszewskiego oraz Andrzeja Wajdy, „którzy na równi z towarzyszącymi im trzeciorzędnymi komikami używali tego zbrutalizowanego języka”.

Władysław Bartoszewski, po tym jak Jarosława Kaczyńskiego nazwał "człowiekiem, który ma doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych", nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nie zgadzam się z zarzutem, że Platforma Obywatelska sięga w kampanii po coraz ostrzejszy język. Inteligentni ludzie rozumieją chyba takie figury stylistyczne, jak ironia czy przenośnia. Język polski jest bardzo bogaty i daje duże możliwości wypowiedzi – pisze na łamach tej samej gazety Bartoszewski.

Jednak Jadwiga Staniszkis na skandaliczne wypowiedzi Bartoszewskiego i Wajdy patrzy z politowaniem. - Z żalem obserwowałam, jak wielkie polskie autorytety zniżają się do tak niestosownego poziomu – pisze znana komentatorka życia publicznego.

Skąd, według niej, u „autorytetów” tak niski poziom? Profesor socjologii nie ma wątpliwości, że czują oni rosnące zagrożenie ze strony Jarosława Kaczyńskiego. - Przeraziła ich siła kandydata Prawa i Sprawiedliwości, który niczym wytrawny bokser, przyjąwszy niewiarygodnie mocne ciosy, błyskawicznie otrząsnął się i ruszył naprzód – pisze Staniszkis.

Jej zdaniem, „prawdziwego zwycięzcę i przywódcę” poznaje się właśnie "po zdolności radzenia sobie z przeciwnościami losu”. - Rządząca partia niestety na strach reaguje histerią i agresją – kwituje Staniszkis.

poniedziałek, 17 maja 2010

O prawdziwej polskiej szlachcie ... bo nie chodzi o sygnety ...



Dzieje dworu w Dołędze wiążą się nierozerwalnie z historią naszego kraju. Historią, którą można śledzić patrząc na zgromadzone w poszczególnych pomieszczeniach eksponaty. Straszliwą rabację chłopską roku 1846 widzimy patrząc na znajdujący się w salonie olejny obraz Jana Lorenowicza przedstawiający te wydarzenia. Jedną z ofiar tych krwawych zamieszek był ówczesny właściciel Dołęgi, Teofil Pikuziński. Brał on udział w nieudanym ataku powstańców na Tarnów, a zginął w starciu z chłopami we wsi Łukowa. Z tego okresu pochodzi unikalny pamiętnik, spisany przez Marię Pikuzińską, młodszą siostrę Teofila. Pamiętnik ten obejmuje okres od września 1845 do stycznia 1847 roku.

Czasy powstania styczniowego przypominają zgromadzone tu pamiątki: sztandar powstańczy jednego z oddziałów galicyjskich wyruszających na pomoc walczącym za kordonem granicznym Polakom, broń powstańcza, fotografie, dokumenty. O tradycjach patriotycznych dołęskiego dworu sięgających powstania styczniowego świadczą ustne przekazy dotyczące pobytu w dworze pierwszoplanowych postaci powstania jak gen. Zygmunt Padlewski czy też dyktator powstańczy gen. Marian Langiewicz. Dwór odgrywał niemałą rolę w tych wydarzeniach. Tu znajdowali opiekę ranni, wycofujacy się z terenu walk powstańcy, tu organizowano oddziały powstańcze, które przeprawiały się za Wisłę aby wspomóc trwające tam powstanie.
Rozkwit kultury polskiej na przełomie XIX i XX wieku przypominają fotograficzne portrety jej twórców: Adama Asnyka, Stanisława Wyspiańskiego, Ignacego Maciejowskiego (Sewera).
Ożywione kontakty z krakowskim światem kultury i nauki, zawdzięcza dołęski dwór przede wszystkim właśnie Ignacemu Maciejowskiemu, uczestnikowi powstania styczniowego, pisarzowi i publicyście znanemu pod literackim pseudonimem Sewer. Tu, w Dołędze znalazł on żonę, Marię Guntherównę, która była córką właścicieli dworu. "Na krakowskim gruncie" - pisał Adam Grzymała-Siedlecki - "po równi z jego literaturą znaczył jego dom, słynne poobiedzia u Sewerów, assemlees intelektualistów i society poniżej hrabiostwa. Tu stałym gościem bywał olimpijski Asnyk i początkujący Wyspiański. Widziało się tu Mariana Zdziechowskiego i Przybyszewskiego, jak u siebie w domu czuli się tu: Włodzimierz Tetmajer, Miciński, Orkan, Godziemba-Wysocki, wysiadywał tu Stanisław Szczepanowski, Wincenty Lutosławski, Nowaczyński, Boy, Lucjan Rydel, Jacek Malczewski, Wyczółkowski, Kotarbińscy, a poza tym gromady socjałów, konserwy, Żydów, antysemitów, darwinistów i spirytualistów, fanatyków i sceptyków, mesjanistów i złotej młodzieży. Tutaj, po powrocie z Paryża czy zamorskich krajów podróżnik składał pierwsze swoje relacje, tu się patronowało ożenkowi Włodzimierza Tetmajera z "bajecznie kolorową"1.
Latem, gdy Sewer przebywał w dołęskim dworze, bywało, że towarzystwo przenosiło się na wieś, co zresztą było w zgodzie z neoromantycznym nastawieniem twórców z "końca wieku", panującą tendencją zbliżenia się do ludu itp.
Ze starszego pokolenia, bo jeszcze pozytywistów, odwiedzał kilkarotnie Dołęgę, wspomniany już wcześniej, znany poeta Adam Asnyk. Jego pierwszy pobyt miał tutaj miejsce latem 1880 roku na zaproszenie Ignacego Maciejowskiego, z którym Asnyk był szczerze zaprzyjaźniony. Przybył tutaj Asnyk ciężko chory, po nieudanej "kuracji wodnej" w Priessnitzhalu. Stąd, w jednym z listów pisał do swojego ojca: "Znalazłem też [w dołęskim dworze] najtroskliwszą opiekę (...) świeże powietrze, swobodę zupełną, życzliwość otaczajacych osób, dobry humor Ignasia [Ignacego Maciejowskiego], słowem wszystko co mogło wpłynąć na polepszenie zdrowia"2. Oczarowany atmosferą dworu Asnyk wielokrotnie wracał do Dołęgi. Bez wątpienia tutaj właśnie powstało wiele utworów poety, które pisał, siedząc w parku w kręgu istniejących do dzisiaj siedmiu prastarych lip.
Asnyk bywał także, jak wspomniano, częstym gościem w domu Sewerów w Krakowie. Jego wiersz noszący tytuł "Pobudka" zadedykowany "M G" był poświęcony - według niektórych znawców tworczości Asnyka - żonie Sewera, Marii Maciejowskiej z domu Guntherównie3.
Podobnie silne więzy, jak Maciejowskiego, łączyły z Dołęgą prof. Michała Siedleckiego, który rownież tutaj, w dołęskim dworku znalazł żonę. Była nią Irena Wolska, córka Franciszka Wolskiego, właściciela dworu w tym okresie. Michał Siedlecki był znanym i wybitnym biologiem, wykładowcą na Uniwersytecie Jagiellońskim. W swoich dalekich podróżach przebywał między innymi w Egipcie, na wyspie Cejlon oraz na Jawie w Indonezji. W okresie międzywojennym, w latach dwudziestych był on jednym z inicjatorów budowy polskigo portu w Gdyni. Znany jest obecnie przede wszystkim jako autor wielu prac naukowych z dziedziny biologii, zwłaszcza życia mórz, jak również książek popularno-naukowych.
Jeden z pokoi muzealnych, poświęcony pamięci prof. Michała Siedleckiego i zawiera pamiątki związane z osobą tego wielkiego naukowca.
W okresie okupacji niemieckiej, biorąc pod uwagę oddalenie od dużych miast, jak i głównych dróg, dwór był dogodnym miejscem dla ruchu oporu. Już we wrześniu 1939, po klęsce swojego oddziału, dotarł do Dołęgi mjr Kazimierz Tumidajski, brat Juliana, właściciela dworu. Warto wiedzieć, że w następnych latach awansowany do stopnia generała brygady, był komendantem Lubelskiego Okręgu Armii Krajowej.
Najciekawszym epizodem tego okresu był chyba jednakże pobyt w dworze dr Józefa Retingera, postaci wokół której do tej pory historycy snują różne domysły, przypuszczenia i hipotezy. Nie miejsce tutaj na szerszy opis jego burzliwego życia, trzeba natomiast wyjaśnić, że w okresie drugiej wojny światowej związany był on z emigracyjnym rządem polskim w Londynie, jak również z rządem Zjednoczonego Królestwa, a w szczególności jego premierem Churchillem. Wiosną 1944 roku, a więc już po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego, Retinger podjął się wykonania najbardziej tajemniczej, a zarazem niebezpiecznej misji, związanej z przedostaniem się na tereny okupowanej Polski. Zrzucony na spadochronie wylądował w nocy z 3 na 4 kwietnia, w okolicach Warszawy. Jego misja w ojczystym kraju trwała niecałe dwa miesiące. Posługiwał się w tym okresie pseudonimem: Salamander. Po wykonaniu zadania, jego odlot do Londynu via Brindisi, był przewidziany z lądowiska położonego nieopodal wsi Jadowniki Mokre, o kilka kilometrów od Dołęgi. Było to miejsce dwu lądowań alianckich samolotów - akcji znanych pod nazwą: "Most II" i "Most III".
15 maja Retinger dotarł do Tarnowa by nawiązać kontakt z płk Musiałkiem (ps. Mirosław), dowodzącym akcją "Most II". Stąd, został odtransportowany do Dołęgi, gdzie oczekiwać miał na samolot i odlot do Brindisi. W Dołędze spędził blisko dwa tygodnie, a mieszkańcy dworu do końca jego pobytu - zgodnie z zasadami konspiracji - nie wiedzieli kogo mają przyjemność u siebie gościć.
Pierwszy samolot ("Most II"), który wylądował na podmokłych łąkach Jadownik Mokrych odleciał jednak bez Retingera, a przyczyny które to spowodowały budzą do tej pory wątpliwości u historyków. Niektórzy chcą w tym widzieć celową akcję dowództwa AK mającą na celu niedopuszczenie do wywiezienia nie sprawdzonych przez to dowództwo materiałów i raportów. Z relacji bezpośrednich uczestników akcji wynika, iż przyczyną była niedyspozycja żołądkowa Retingera, która uniemożliwiła mu dojście na czas do samolotu (ok. 600 m). Ostatecznie odleciał on "Mostem III". Akcja ta, której zasadniczym celem było wywiezienie z terenów Polski części rakiety V-2 została przeprowadzona z powodzeniem pod koniec lipca.
Okres powojenny - inaczej niż w przypadku wielu innych obiektów dworskich czy pałacowych - nie przyniósł tutaj istotnych zmian. Majątek ziemski wynoszący w tym okresie już tylko około 20 ha nie podlegał parcelacji. Dwór zachował się jako prywatna własność, do chwili przekształcenia go w istniejące dzisiaj Muzeum.

niedziela, 16 maja 2010

Powrot Palikota

Jestem daleka od zajmowania sie tym panem ale nie rozumiem naiwnosci ogolu. Jego "przemiana" to kolejna kpina ... na temat "przemiana Jaroslawa Kaczynskiego" rozgrzewajaca do czerwonosci POprawnych.

Milczenie jest zlotem ... :-)

Leszek Dlugosz ...


Modlitwa za Nich

Boże daj siłę, pozwól wierzyć
Że ćwierć sekundy, i mniej jeszcze
Wcześniej choć i najmniejsze mgnienie
Zdążył tam Anioł miłosierny
Twój posłaniec
Osłonił Ich swym skrzydłem,wyrwał
Uniósł i przygarnął
Zanim runęli
Bo nie umiera tu na Ziemi
Duch sprawiedliwy, Wola prawa
Miłość czysta
Dla takiej wiary daj moc Panie

Że tam upadła w lesie katyńskim
Materia roztrzaskana tylko
A byli wzięci
Do Arki Twego Miłosierdzia
- Są ocaleni
Istoto licha

Lepianko człowiecza marna …wierzysz tak ?
- Wierzę Panie

kwiecień 2010

Troche poezji, tej prawdziwej ...

Guziki

Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie

są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi

przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las

tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów

Zbigniew Herbert